Odbierz sukienkę. Zadzwoń do kamerzysty. Porozmawiaj z
fotografem. Dograj szczegóły. Ogarnij taniec. Wybierz menu. Sprawdź listę
zakupów. Wybierz dekoracje. Zmień kwiaty na jeszcze ładniejsze. Czy welon ma
mieć wykończenie? Taka wysokość butów pozwoli tańczyć i nie wywalić się przed
pierwsze pół godziny? Schłodzić szampana? A jeśli skrzypce nie dopiszą? Może
urzędniczka łyknie jakieś prochy, żeby być milszą? Trzeba posprzątać. Cały dom.
3 domy. No i wyzdrowieć, żeby nie
cherlać wciąż jak stary dziad. Pięknie wyglądać. Co z tą fryzurą? Patrzeć
w obiektyw, ale jednocześnie nie patrzeć. Pilnować planu ramowego. Nie ryczeć
za bardzo. Pić z każdym. Wytrwać do rana.
PRZYGOTOWANIA SĄ NAJLEPSZE I NAJGORSZE JEDNOCZEŚNIE, serio.
Pozostał nam TYDZIEŃ do ślubu. Dziwiłam się mojemu
narzeczonemu, że ‘mogłoby już być po’, ale z przybywającą ilością szczegółów i
brakiem miejsca w kalendarzu po cichu zaczęłam mu przytakiwać. Liczne wesele to
ogromne logistyczne przedsięwzięcie. Mam nadzieję, że pomimo ilości spraw do
dopilnowania w ten dzień wejdziemy wypoczęci i po prostu szczęśliwi. Bo mimo natłoku obowiązków tak się czuję, szczęśliwa, że zaczynam nowe życie z facetem, którego kocham tak samo (bądź mocniej) od liceum <3
DO-> PO ŚLUBIE!