Copyrights @ Journal 2014 - Designed By Templateism - SEO Plugin by MyBloggerLab

niedziela, 23 marca 2014

NIECH PAN ZATRZYMA CZAS - kamerzysta + fotograf. Weselny duet niezbędny.


Nikt w XXI wieku nawet nie próbuje wyobrazić sobie wesela nie utrwalonego sprawną ręką fotografa i kamerzysty ( Sabrina nastoletnia czarownica robiła to sama, ale jej nie liczymy).  Obecność tych pierwszych jest zauważalna i powszechna, także wśród Waszych znajomych. Jak wśród posiadaczek lustrzanek  z kontem na fejsie: imię + nazwisko + photography wybrać kogoś, kto dyskretnie, profesjonalnie i pięknie zapisze ulotne momenty tej wzruszającej uroczystości?









zdjęcia ze strony: pretty weddinggrey likes weddings

Szczerze, nie do końca wiem. Można oglądać zdjęcia znajomych małżonków i drogą  zgapiarstwa po prostu zainwestować w pracę tego, kto urzeknie najbardziej. Można też przeglądać wyniki w wyszukiwarce google w pobliżu miejsca zamieszkania. Tak zrobiłam ja i trafiłam na fotografa, który swoimi pracami przekonał mnie, narzeczonego (:****) i nasze rodziny. Nie tylko nas zresztą, liczba nagród i wyróżnień zdobytych w prestiżowych konkursach tylko potwierdza dobry wybór. Z dumą prezentuję więc TWÓRCZOŚĆ NASZEGO FOTOGRAFA, mając cichą nadzieję, że zdjęcia zrobione na naszym ślubie i tuż po nim będą równie zachwycające.


Nie wyobrażam sobie również, choć horyzonty mam szerokie, braku kamerzysty na weselu. Słyszałam opinie traktujące o jego przeżytku i zbędności. Choćby do patyka miała być przyczepiona kamera z biedronki, a jakość nagrania przypominała kręcenie kalkulatorem - chcę mieć na taśmie słowa naszej przysięgi i wzruszenie krok po kroku, bo że będzie - jestem tego pewna. Ryczę nawet na reklamach pampersów i ubezpieczeń dla starych ludzi. A może to hormony, sama nie wiem. Po prostu wokół tyle dramy, a ja jestem taka wrażliwa i delikatna. Wracając. Nie będę skazana na pseudo rozwiązania, bo zdecydowaliśmy się na obecność kamerzysty, skrywającego się pod pseudonimem Marabi
Podobają mi się, owszem nawet BARDZO, teledyski ślubne, takie jak chociażby TEN (piękna sala, nieprawdaż?). Ale od niedawna zamiast wydawać pieniądze na sukienki (ok, wciąż to robię) myślę jak się płaci samemu za prąd :P (mamo, tato - jednak nie znałam prawdziwego życia). Dlatego za  kwotę takiegoż teledysku, lecimy w podróż poślubną ;) 


P.S - szukam pomysłu na sesję plenerową. HELP

grafika google

niedziela, 16 marca 2014

JEDZENIE MOJA MIŁOŚĆ - STOŁY TEMATYCZNE NA WESELU


Jest tylko parę zdań, które wypowiedziane w stronę dziewczyny zrobią jej przyjemność taką jak ta:

TYLKO PROSZĘ NIE SCHUDNĄĆ DO ŚLUBU, SUKNIA LEŻY JUŻ DOSKONALE!

Te słowa usłyszane 2 tygodnie temu w salonie sukien otworzyły w mojej głowie korowód kebabów, frytek z serem, zapiekanek, kotletów podsypanych pieczonymi warzywami i wspartych na czekoladzie.  Radość nie była jednak zbyt długa. Nie schudnąć, ale i NIE PRZYTYĆ,  przecież tego też mi nie wolno ( choć pomyślałam zawczasu i suknię mam odcinaną w pasie :D).
Sprawę jedzenia mam ciągle w głowie, a niestety nie po 18 na talerzu, dlatego rozprawa przybierze formę wpisu o weselnym menu i stole tematycznym.


Czy ktoś wyobraża sobie wesele bez rosołu? Bez tych chluptających na ubrania makaronów, bez kotleta na drugie i ciast z kremami? NIE. Uroczystość bez rosołku uważa się za nieważną. Dlatego chociaż mamy do wyboru przebogate menu (a wszystko pyszne, wiem, bo często tam jadam) to jeśli jednak nie uda mi się uciec od jedzeniowych tradycji (które owszem, będą doskonale przygotowane) zostaje mi do zagospodarowania oaza  smaku znad basenu morza śródziemnego.

STÓŁ ŚRÓDZIEMNOMORSKI




Moja cudowna mama  i moja wspaniała przyszła teściowa  jako duet weselnych planerek sprawdzają się doskonale. Nie ma dla nich rzeczy niemożliwych, a jeśli są - istnieje Pan Józio, człowiek do zadań specjalnych. Pomaluje on nasz stół, by nadać mu prowansalski charakter, a na nim pojawią się potrawy, które już chciałabym degustować. Tarty, ryby, krewetki, świeże zioła i być może makarony. Powiew pyszności, który mam nadzieję dobrze zastąpi moim zdaniem powoli już  oklepany pomysł z wiejskim stołem. O ile oklepana może być pyszna kiełbasa i nieotrzepująca wódka. Po prostu na naszym weselu rezygnujemy z pajd chleba smarowanych smalcem (choć bardzo smaczne, jadłabym) i dajemy gościom w ofercie coś mamy nadzieję INNEGO.



Taki stół z jedzeniem typu finger-food może być doskonałym uzupełnieniem  charakteru wesela, a dekoracje dodatkowo bardzo Ci w tym pomogą. Masz ochotę na Orient? Proszę bardzo! Pyszna kuchnia, przyprawy i kolory już robią nastrój. Kolorowy Meksyk, chłodna Północ, albo Azja - paleta możliwości jest nieograniczona, no chyba, że asortymentem sklepów (czyli nie ma wymówek).

Polecam zorganizowanie stołu tematycznego, mam nadzieję, że będzie on smakowitą frajdą dla gości i przyjemnością dla oczu...


również na okazje inne niż wesele.


poniedziałek, 10 marca 2014

, , , , , , , , , , , , , ,

WYDAŁO SIĘ, TO MOJA PRAWDZIWA NATURA - OTO BABSKI, MAKIJAŻOWY POST.


Każda z nas w podobno najpiękniejszym dniu swojego życia chce  wyglądać prześlicznie - tak dobrze jak jeszcze nigdy, a już z pewnością lepiej niż koleżanki. W XXI wieku nie jest to takie skomplikowane. Oczywiście wygrana w loterii genetycznej jest sporą pomocą, ale ilość dostępnych środków, które wygładzą, zmatują, rozświetlą, wykonturują i sprawią, że Twój wybranek pomimo nich jednak Cię rozpozna jest doprawdy szeroka. Oczywiście, jak każda z Was wyglądam zachwycająco zaraz po wygrzebaniu się z łoża, ale na wszelki wypadek wynajduję propozycje makijażu, które przydadzą się pierwszego dnia mojej nowej drogi życiowej ( ale wciąż w blokach).  Nie planuję żadnych ekstrawagancji, paleta kolorystyczna dostosowana będzie do sukni i wizji całego wesela. Lekko, wiosennie, pastelowo. A że będzie pięknie, mogę być  pewna, bo tego dnia oddam się w ręce specjalistki z salonu Novy klub fryzjersko-kosmetyczny. Jeśli chcesz poprzebywać w olkuskiej enklawie luksusu - polecam! 

Moje makijażowe inspiracje przesiąknięte klasyką wyglądają następująco:





A może po prostu podobają mi się zdjęcia pięknych dziewczyn?

***

Paznokcie w rozbielonych odcieniach różu i delikatnego fioletu z dodatkiem złota  to mój absolutny faworyt. Już chyba nie wyobrażam sobie klasycznego frencza (TAK, WIEM- ŚLUBY RZĄDZĄ SIĘ SWOIMI PRAWAMI).





 Kolory makijażu:
źródło: własne. P.S - TE KULECZKI SĄ CUDOWNE


Cukierkowa kampania MAC <3 

pinterest




Właśnie sama siebie utwierdziłam w przekonaniu, że ślub to mocno księżniczkowa sprawa. 
I chyba jeszcze bardziej nie mogę się go doczekać!

***
Przez moment przeszło mi przez myśl, że mogę pomalować się sama. W końcu robię to codziennie i nikt za daleko nie ucieka na mój widok. Stawiam jednak na mniej drżącą dłoń makijażystki i spokojne kolory. A Wy? Tak jak księżna Kate, najlepiej zrobicie to same? Czy to zbyt duże ryzyko? Macie swój patent na idealny ślubny make-up? Może to mocny kolor? Jeśli znacie metody jego utrwalenia, będę wdzięczna :)

poniedziałek, 3 marca 2014

, , , , , , , ,

Księżniczka księżniczek w Urzędzie Stanu Cywilnego











Mój luby jest królem wymyślania słodkich haseł topiących mi serce.  Mówi i pisze do mnie tak ładnie, że czasem zapominam, że w realnym świecie muszę na chwilę ściągnąć tiarę ulepioną z jego pięknych słów. Ja i mój pieseł Bezeł dobrałyśmy się pod względem osobistego uroku, ale na baby to  on za bardzo nie działa. A już na pewno nie na urzędniczki przez telefon.  W grudniu 2013 roku w spisie połączeń miałam wybrany numer do Urzędu Stanu Cywilnego. Baburka  odebrała, wysłuchała mnie, po czym poinformowała, że na wskazany termin mnie nie zapisze BO NIE MA KALENDARZA 2014. Dobra, myślę sobie, zaraz rzucą jakimiś na nowy rok to może mnie uwzględni. Gdzie tam. Pojechałam więc z tatą na miejsce, okazało się, że po odcięciu nagromadzonego na państwowym stanowisku tłuszczu znalazł podobieństwo do koleżanki z ławki. Ok, załatwiliśmy po znajomości, że zapisze nas w NOTESIE. Ale tyle  prychań co do daty i godziny nie słyszałam przy wolbromskim płocie z maxmodels w porze karmienia koni ani jak jestem w załadnej sukience.

Minęło trochę czasu. Nadszedł moment dostarczenia niezbędnych dokumentów ( wymóg: miesiąc i dzień wcześniej), składania podpisów i wyboru nazwisk (mój narzeczony spytany jakie wybiera bez namysłu odpowiedział: ja bym chciał Wallenrod). Tak, to był powód lekkiego bólu brzucha, a ja głupia już zaczęłam obwiniać suche pączki z zeszłego tygodnia, które  zjadłam zanim przypomniałam sobie, że mam je wyrzucić. Papiery podpisane, sala klepnięta, BĘDĘ ŻONKĄ IT’S OFFICIAL!


Co do sali. Śluby cywilne nie mają takiego pola manewru jaki chciałabym, żeby miały. Ustawiłam się w kolejce za Kim i Kanye do wynajęcia Wersalu, ale to wciąż nie TO. Wynajęliśmy więc salę w Dworku, mam nadzieję że zmieści się w nim ogrom mojej miłości i kiecka z trenem. Ach no tak, no i goście.
 A na nową drogę życia wejdziemy w rytm marszu imperialnego. Można? Można.





Powyższe foty pochodzą z fanpejdża https://www.facebook.com/slubpozausc, gdzie można znaleźć sporą  garść inspiracji do wykorzystania. Oczywiście przy uprzejmości i ludzkiej twarzy urzędnika, który zakłada łańcuch ufundowany z Twoich podatków i powinien o tym pamiętać, gdy prosisz go o pomoc w organizacji. Nam udało się końcowo uzyskać wszystko czego pragnęliśmy na ten wyjątkowy dzień. Uściślając - moje drobne księżniczkowe fanaberie. 

Macie jakieś urzędowe doświadczenia? Może kolega kolegi koleżanki  mówił Wam, że sąsiad jego wujka miał pod górkę? A może wyszło doskonale?  
Obsługiwane przez usługę Blogger.