Mój luby jest królem wymyślania słodkich haseł topiących mi
serce. Mówi i pisze do mnie tak ładnie,
że czasem zapominam, że w realnym świecie muszę na chwilę ściągnąć tiarę ulepioną
z jego pięknych słów. Ja i mój pieseł Bezeł dobrałyśmy się pod względem
osobistego uroku, ale na baby to on za
bardzo nie działa. A już na pewno nie na urzędniczki przez telefon. W grudniu 2013 roku w spisie połączeń miałam wybrany numer do Urzędu Stanu Cywilnego. Baburka odebrała, wysłuchała mnie, po czym
poinformowała, że na wskazany termin mnie nie zapisze BO NIE MA KALENDARZA 2014.
Dobra, myślę sobie, zaraz rzucą jakimiś na nowy rok to może mnie uwzględni. Gdzie
tam. Pojechałam więc z tatą na miejsce, okazało się, że po odcięciu
nagromadzonego na państwowym stanowisku tłuszczu znalazł podobieństwo do
koleżanki z ławki. Ok, załatwiliśmy po znajomości, że zapisze nas w NOTESIE. Ale
tyle prychań co do daty i godziny nie
słyszałam przy wolbromskim płocie z maxmodels w porze karmienia koni ani jak jestem
w załadnej sukience.
Minęło trochę czasu. Nadszedł moment dostarczenia niezbędnych
dokumentów ( wymóg: miesiąc i dzień wcześniej), składania podpisów i wyboru nazwisk (mój narzeczony spytany jakie
wybiera bez namysłu odpowiedział: ja bym chciał Wallenrod). Tak, to był powód
lekkiego bólu brzucha, a ja głupia już zaczęłam obwiniać suche pączki z
zeszłego tygodnia, które zjadłam zanim
przypomniałam sobie, że mam je wyrzucić. Papiery podpisane, sala klepnięta,
BĘDĘ ŻONKĄ IT’S OFFICIAL!
Co do sali. Śluby cywilne nie mają takiego pola manewru jaki
chciałabym, żeby miały. Ustawiłam się w kolejce za Kim i Kanye do wynajęcia Wersalu,
ale to wciąż nie TO. Wynajęliśmy więc salę w Dworku, mam nadzieję że zmieści
się w nim ogrom mojej miłości i kiecka z trenem. Ach no tak, no i goście.
A na nową drogę życia wejdziemy w rytm marszu imperialnego. Można? Można.
Powyższe foty pochodzą z fanpejdża https://www.facebook.com/slubpozausc, gdzie można znaleźć sporą garść inspiracji do wykorzystania. Oczywiście przy uprzejmości i ludzkiej twarzy urzędnika, który zakłada łańcuch ufundowany z Twoich podatków i powinien o tym pamiętać, gdy prosisz go o pomoc w organizacji. Nam udało się końcowo uzyskać wszystko czego pragnęliśmy na ten wyjątkowy dzień. Uściślając - moje drobne księżniczkowe fanaberie.
Macie jakieś urzędowe doświadczenia? Może kolega kolegi koleżanki mówił Wam, że sąsiad jego wujka miał pod górkę? A może wyszło doskonale?
Świetnie, że udało Ci się załatwić ślub poza usc! My akurat zdecydowaliśmy się na ślub konkordatowy, ale ja zawsze gorąco kibicuje parom marzącym o takim ślubie poza szarą i obskurną (w większości przypadków) salą w usc, bo niestety nie jest tajemnicą ile kłód jest rzucanych takim parom pod nogi :/ Trzymam kciuki żeby wszystko się udało tak jak sobie wymarzyliście :)
OdpowiedzUsuń:) Oby się udało! Pierwotna wersja w ogrodzie szybko została zweryfikowana, za bardzo obawiam się o pogodę no i 250 osób pod drzewkami trochę słabo :<
UsuńSama zobaczysz..:) Twój ślub będzie najbardziej księżniczkowy z księżniczek:)i będzie wspaniale!!:)
OdpowiedzUsuńniech moc będzie z Tobą!;))
Wiesz, o jego wspaniałości świadczyć będą goście tacy jak TY :D :)
UsuńIm dalej od budynków, tym piękniej :) Zwłaszcza w przypadku ślubów cywilnych.
OdpowiedzUsuńNie pogardziłabym ślubem w pałacu :D
Usuń:) w USC żadnych doświadczeń;P
OdpowiedzUsuń